Wpisy archiwalne w kategorii
dluga trasa
Dystans całkowity: | 3452.80 km (w terenie 226.00 km; 6.55%) |
Czas w ruchu: | 148:27 |
Średnia prędkość: | 17.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Liczba aktywności: | 47 |
Średnio na aktywność: | 73.46 km i 4h 07m |
Więcej statystyk |
DĄBROWA GÓRNICZA/Manhattan/ - SŁAWKÓW
Środa, 15 sierpnia 2007 | dodano:15.08.2007Kategoria w towarzystwie, dluga trasa
DĄBROWA GÓRNICZA/Manhattan/ - SŁAWKÓW - BOLESŁAW - BUKOWNO - SŁAWKÓW - DĄBROWA GÓRNICZA/Manhattan/
Plany mieliśmy z Grześkiem ambitne...czyli zdobycie Krakowa..niestety zaufaliśmy technicznemu urządzeniu GPS , które to w okolicach Sławkowa przeciorało nas przez dukty leśne , chaszcze i krzewiory...:) zmarnowaliśmy 2 godziny na kręcenie się w kółko wokół Sławkowa aż w końcu znowu trafiliśmy na rynek..a że była już godz 18.00/póżno wyjechaliśmy/ to zaliczyliśmy tylko jeszcze Bukowno i wróciliśmy do domciu na zimne piwko..:):) a co się odwlecze to.....:):) wiadomo!!
Plany mieliśmy z Grześkiem ambitne...czyli zdobycie Krakowa..niestety zaufaliśmy technicznemu urządzeniu GPS , które to w okolicach Sławkowa przeciorało nas przez dukty leśne , chaszcze i krzewiory...:) zmarnowaliśmy 2 godziny na kręcenie się w kółko wokół Sławkowa aż w końcu znowu trafiliśmy na rynek..a że była już godz 18.00/póżno wyjechaliśmy/ to zaliczyliśmy tylko jeszcze Bukowno i wróciliśmy do domciu na zimne piwko..:):) a co się odwlecze to.....:):) wiadomo!!
Dane wycieczki:
Km: | 70.10 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 03:53 | km/h: | 18.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Lubiszyn - Tarnów - Wysoka
Wtorek, 31 lipca 2007 | dodano:31.07.2007Kategoria dluga trasa, zosia samosia
Lubiszyn - Tarnów - Wysoka - Baczyna - Gorzów Wlkp. - Baczyna - Lubno - Lubiszyn
Gorzów rozkopany..jeden wielki plac budowy..na szczęście rowerem można przejechać w zasadzie wszędzie bez trzymania się znaków objazdu..W najbliższej lecznicy dla zwierząt małych zakupiłam 2 obróżki dla swoich kotów..:) śliczne , wysadzane "diamencikami"..:):)
bardzo wietrznie, cięzko sie pedałowało , szczególnie w drodze powrotnej...
Lubiszyn - Tarnów - Sosny - Witnica - powrót
Sliczne miasteczko Witnica z lokalnym małym browarem..niestety nie skorzystałam z degustacji, bo miałam przed sobą drogę powrotną i byłam w końcu pojazdem..:)
Droga równie malownicza..wśród lasów jeziorka z małymi plażami, ośrodki wczasowe, lecz turystów jakoś nie było widać...i dobrze...
Gorzów rozkopany..jeden wielki plac budowy..na szczęście rowerem można przejechać w zasadzie wszędzie bez trzymania się znaków objazdu..W najbliższej lecznicy dla zwierząt małych zakupiłam 2 obróżki dla swoich kotów..:) śliczne , wysadzane "diamencikami"..:):)
bardzo wietrznie, cięzko sie pedałowało , szczególnie w drodze powrotnej...
Lubiszyn - Tarnów - Sosny - Witnica - powrót
Sliczne miasteczko Witnica z lokalnym małym browarem..niestety nie skorzystałam z degustacji, bo miałam przed sobą drogę powrotną i byłam w końcu pojazdem..:)
Droga równie malownicza..wśród lasów jeziorka z małymi plażami, ośrodki wczasowe, lecz turystów jakoś nie było widać...i dobrze...
Dane wycieczki:
Km: | 91.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:54 | km/h: | 18.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Lubiszyn - Dębno i powrót
Poniedziałek, 30 lipca 2007 | dodano:30.07.2007Kategoria dluga trasa, zosia samosia
Lubiszyn - Dębno i powrót
Miasto Dębno mnie rozczarowało..małe i takie jakieś zapyziałe..natomiast mają tam suuuper piekarnie z przepysznymi ciastami, ciastkami i ciasteczkami...:)
Miasto Dębno mnie rozczarowało..małe i takie jakieś zapyziałe..natomiast mają tam suuuper piekarnie z przepysznymi ciastami, ciastkami i ciasteczkami...:)
Dane wycieczki:
Km: | 62.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:10 | km/h: | 19.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - /praca/ - /sklep/
Poniedziałek, 23 lipca 2007 | dodano:23.07.2007Kategoria dluga trasa, praca i takie tam kręcenie się, zosia samosia
TYCHY/dom/ - /praca/ - /sklep/ - /dom/ - CIELMICE - ŚWIERCZYNIEC - BOJSZOWY - BOJSZOWY NOWE - MIEDZYRZECZE - WOLA - BOJSZOWY - ŚWIERCZYNIEC - CIELMICE - TYCHY/dom/
Po weekendowym lenistwie i dzięki szczęśliwemu splotowi różnych wydarzeń wybrałam się troszkę "pośmigać"..fajnie było ...troszkę łagodnego wiaterku...ciepło ale bez wściekłego gorąca..jednym słowem przyjemnie i nawet troszkę udało sie pokręcić...:):)
Po weekendowym lenistwie i dzięki szczęśliwemu splotowi różnych wydarzeń wybrałam się troszkę "pośmigać"..fajnie było ...troszkę łagodnego wiaterku...ciepło ale bez wściekłego gorąca..jednym słowem przyjemnie i nawet troszkę udało sie pokręcić...:):)
Dane wycieczki:
Km: | 61.00 | Km teren: | 7.20 | Czas: | 03:19 | km/h: | 18.39 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - PAPROCANY - KOBIÓR
Środa, 18 lipca 2007 | dodano:18.07.2007Kategoria zosia samosia, dluga trasa
TYCHY/dom/ - PAPROCANY - KOBIÓR - STUDZIENICE - JANKOWICE - PSZCZYNA - PIASEK - KOBIÓR - PROMNICE - PAPROCANY - ŻWAKÓW - TYCHY/dom/
Środa...środa i piątek to takie dni kiedy pracuję tylko do 12.00 i jak nikt już więcej nic ode mnie nie chce, nie ma ludzi na urlopach, nie ma zamówień extra to MAM WOLNE ...:):)
Dziś się troszkę poleniłam..pojeżdziłam po ciuchlandach w poszukiwaniu nie wiadomo czego..zostałam zaproszona na towarzyską kawę..poleżałam przed tv...lecz o 17 nie wytrzymałam dłużej i mając do wyboru rower lub prasowanie wybrałam ...no zgadnijcie....
Żeby już nie nachodzić kolegi JaSKA w Mikołowie zakręciłam w przeciwną stronę czyli do Pszczyny...po drodze parę fotek...ależ mi się spodobało to fotografowanie...:)
za torami w Kobiórze:
a takie pokusy czyhały na mnie wzdłuż drogi:
zamek w Pszczynie
park zamkowy:
rynek w Pszczynie
zameczek w Promnicach:
jez.paprocańskie i widok na moje miasto..:)
hotel Piramida, też na Paprocanach, ponoć uzdrawia się tam wszystkie choroby..:) /tak twierdzi własciciel , znany energoterapeuta Cegliński/
Środa...środa i piątek to takie dni kiedy pracuję tylko do 12.00 i jak nikt już więcej nic ode mnie nie chce, nie ma ludzi na urlopach, nie ma zamówień extra to MAM WOLNE ...:):)
Dziś się troszkę poleniłam..pojeżdziłam po ciuchlandach w poszukiwaniu nie wiadomo czego..zostałam zaproszona na towarzyską kawę..poleżałam przed tv...lecz o 17 nie wytrzymałam dłużej i mając do wyboru rower lub prasowanie wybrałam ...no zgadnijcie....
Żeby już nie nachodzić kolegi JaSKA w Mikołowie zakręciłam w przeciwną stronę czyli do Pszczyny...po drodze parę fotek...ależ mi się spodobało to fotografowanie...:)
za torami w Kobiórze:
a takie pokusy czyhały na mnie wzdłuż drogi:
zamek w Pszczynie
park zamkowy:
rynek w Pszczynie
zameczek w Promnicach:
jez.paprocańskie i widok na moje miasto..:)
hotel Piramida, też na Paprocanach, ponoć uzdrawia się tam wszystkie choroby..:) /tak twierdzi własciciel , znany energoterapeuta Cegliński/
Dane wycieczki:
Km: | 60.40 | Km teren: | 11.20 | Czas: | 03:34 | km/h: | 16.93 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - BIERUŃ/zbiornik wodny/
Niedziela, 15 lipca 2007 | dodano:15.07.2007Kategoria zosia samosia, w towarzystwie, dluga trasa
TYCHY/dom/ - BIERUŃ/zbiornik wodny/
Piękny dzień mnie dziś obudził..:) razem z Gosią pojechałyśmy do Bierunia nad zbiornik wodny ŁYSINA /http://www.odleglosci.pl/mapa,polski,Bierun,galeria,0.html/
Troszkę pogapiłyśmy się na plażowiczów, jak prawdziwi lodożercy skonsumowałyśmy zmarzline i wróciłyśmy na obiad ..dziś na pierwsze i na drugie arbuz...:):)a na deser może tez??...:):)
po południu:
TYCHY/dom/ - WILKOWYJE - MIKOŁÓW - DOLINA JAMNY - LIGOTA/akademiki/ - powrót
Ja jak się na coś uprę..:):)
Wróciłam do wczorajszej trasy tylko pojechałam w odwrotnym kierunku czyli na Ligotę...Piękna i urokliwa dolina Jamny...porobiłam troszkę fotek ale wpierw muszę opanować sztukę dokładania ich do mojego blogu...:)
Poza tym bez większych przygód i błądzeń..no może oprócz tego, że strasznie ciężko mi się jechało, abolutnie bez poweru..szczególnie podjazdy szły mi cienio....:(
Pogoda zato super!! Nareszcie lato...:):)
widok z górki mikołowskiej
rynek w Mikołowie
bar Tratwa
cel mojej podróży - akademiki..i ileż wspomnień z klubem Straszny Dwór..hmmm
Piękny dzień mnie dziś obudził..:) razem z Gosią pojechałyśmy do Bierunia nad zbiornik wodny ŁYSINA /http://www.odleglosci.pl/mapa,polski,Bierun,galeria,0.html/
Troszkę pogapiłyśmy się na plażowiczów, jak prawdziwi lodożercy skonsumowałyśmy zmarzline i wróciłyśmy na obiad ..dziś na pierwsze i na drugie arbuz...:):)a na deser może tez??...:):)
po południu:
TYCHY/dom/ - WILKOWYJE - MIKOŁÓW - DOLINA JAMNY - LIGOTA/akademiki/ - powrót
Ja jak się na coś uprę..:):)
Wróciłam do wczorajszej trasy tylko pojechałam w odwrotnym kierunku czyli na Ligotę...Piękna i urokliwa dolina Jamny...porobiłam troszkę fotek ale wpierw muszę opanować sztukę dokładania ich do mojego blogu...:)
Poza tym bez większych przygód i błądzeń..no może oprócz tego, że strasznie ciężko mi się jechało, abolutnie bez poweru..szczególnie podjazdy szły mi cienio....:(
Pogoda zato super!! Nareszcie lato...:):)
widok z górki mikołowskiej
rynek w Mikołowie
bar Tratwa
cel mojej podróży - akademiki..i ileż wspomnień z klubem Straszny Dwór..hmmm
Dane wycieczki:
Km: | 73.60 | Km teren: | 11.80 | Czas: | 04:15 | km/h: | 17.32 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - WILKOWYJE - MIKOŁÓW
Sobota, 14 lipca 2007 | dodano:14.07.2007Kategoria dluga trasa, zosia samosia
TYCHY/dom/ - WILKOWYJE - MIKOŁÓW - RUDA ŚLĄSKA/Halemba/ - BOROWA WIEŚ - PANIÓWKI - CHUDÓW/zamek/
Celem mojej dzisiejszej wycieczki był zamek w Chudowie..aż wstyd się przyznać , że mimo mieszkania na Sląsku od urodzenia/tzn.dłuuugo..:):)/ to nigdy nie byłam.
Dzieki pomocy kolegi mnmnc przebrnęłam przez Retę Mikołowską i dotarłam do lasu i ścieżki rowerowej...ale i tak mi się wydaje , że coś musiałam pokręcić , bo czy ja miałam wyjechać w Halembie???no nic to..ważne , że potem już wiedziałam jak się poruszać..:) Pogoda cudna!! ani nie za gorąco ani nie zawietrznie ani nawet nie zapowiadało nic deszczu..:):) Trochę tylko miałam mięśnie "zardzewiałe" od tygodniowego leniuchowania..:) Zamek urokliwy, a raczej ruiny tego zameczku..Miałam szczęście bo właśnie odbywała się taneczna próba jakiegoś zespołu..pląsały więc rusałki, duchy i strzyżyki w rytm melodii dawnych...:) ..wieczorem i przy odpowiednim oświetleniu na pewno będzie suuuper!!Co mnie zadziwiło, ten zameczek żyje ciągle...opdbywają się tam co weekend jakieś przedstawienia, koncerty albo przynajmniej seanse filmowe "pod chmurką"...
Po olbrzymiej porcji lodów/ no cóż łasuch ze mnie okropny co widać niestety..:(:(/ nastąpił powrót do domu....i wszystko pięknie tylko w tym okropnym lesie udało mi się zabłądzić..:( Wyjechałam na jakieś hałdy , skończyła się droga, a ścieżki którymi jechałam nie wszystkie były przejezdne...no taki mały cross niezamierzony..straciłam na tym błądzeniu okropnie na średniej przejazdu, ale co tam, w końcu pojechałam na wycieczkę a nie na wyścigi..:)
Po godzinym błądzeniu w końcu udało mi się odnależć właściwą drogę...Viktoria!!
i szczęśliwy powrót do domu z bólem głowy i podwyższonym ciśnieniem...
Zdążyłam jeszcze na 3 set Polaków z Brazylią...i biesiadę piwną sponsorowaną przez Tyskie pod Zyrafą...:):)Ale nie miałam siły już uczestniczyć...wystarczyły mi tylko głośnie gremialne śpiewy piwoszy i zapach chmielu z Browarów Książęcych...:)
Celem mojej dzisiejszej wycieczki był zamek w Chudowie..aż wstyd się przyznać , że mimo mieszkania na Sląsku od urodzenia/tzn.dłuuugo..:):)/ to nigdy nie byłam.
Dzieki pomocy kolegi mnmnc przebrnęłam przez Retę Mikołowską i dotarłam do lasu i ścieżki rowerowej...ale i tak mi się wydaje , że coś musiałam pokręcić , bo czy ja miałam wyjechać w Halembie???no nic to..ważne , że potem już wiedziałam jak się poruszać..:) Pogoda cudna!! ani nie za gorąco ani nie zawietrznie ani nawet nie zapowiadało nic deszczu..:):) Trochę tylko miałam mięśnie "zardzewiałe" od tygodniowego leniuchowania..:) Zamek urokliwy, a raczej ruiny tego zameczku..Miałam szczęście bo właśnie odbywała się taneczna próba jakiegoś zespołu..pląsały więc rusałki, duchy i strzyżyki w rytm melodii dawnych...:) ..wieczorem i przy odpowiednim oświetleniu na pewno będzie suuuper!!Co mnie zadziwiło, ten zameczek żyje ciągle...opdbywają się tam co weekend jakieś przedstawienia, koncerty albo przynajmniej seanse filmowe "pod chmurką"...
Po olbrzymiej porcji lodów/ no cóż łasuch ze mnie okropny co widać niestety..:(:(/ nastąpił powrót do domu....i wszystko pięknie tylko w tym okropnym lesie udało mi się zabłądzić..:( Wyjechałam na jakieś hałdy , skończyła się droga, a ścieżki którymi jechałam nie wszystkie były przejezdne...no taki mały cross niezamierzony..straciłam na tym błądzeniu okropnie na średniej przejazdu, ale co tam, w końcu pojechałam na wycieczkę a nie na wyścigi..:)
Po godzinym błądzeniu w końcu udało mi się odnależć właściwą drogę...Viktoria!!
i szczęśliwy powrót do domu z bólem głowy i podwyższonym ciśnieniem...
Zdążyłam jeszcze na 3 set Polaków z Brazylią...i biesiadę piwną sponsorowaną przez Tyskie pod Zyrafą...:):)Ale nie miałam siły już uczestniczyć...wystarczyły mi tylko głośnie gremialne śpiewy piwoszy i zapach chmielu z Browarów Książęcych...:)
Dane wycieczki:
Km: | 78.50 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 04:57 | km/h: | 15.86 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - KOBIÓR - PSZCZYNA
Niedziela, 24 czerwca 2007 | dodano:24.06.2007Kategoria zosia samosia, dluga trasa
TYCHY/dom/ - KOBIÓR - PSZCZYNA - ŁĄKA - STRUMIEŃ - OCHABY - SKOCZÓW - USTROŃ
Niedzielny poranek..w związku z tym ,że mój tata jest w sanatorium w Ustroniu a był DZIEŃ OJCA, postanowiłam go odwiedzić ..na rowerze..:) to było dla mnie takie wyzwanie..głównie psychologiczne..nigdy nie byłam dalej jak za miedzą..nie wiedziałam czy dam radę..w końcu swoje lata już mam..:)nie wiem czy ktoś wierzył we mnie..chyba ja sama nie wierzyłam czy dam radę..miałam więc zapas picia i telefon i kontakt z samochodem/halo czy to wóz?/ gdyby trzeba było mnie zgarnąć z drogi..jednym słowem pełna asekuracja..:):)
Do Pszczyny luzik , drogę znam na pamięć..W Pszczynie natrafiłam na przygotowania do festynu, którego główną "atrakcją" miała być podobno Mandaryna...ooo jak dobrze, że to był jeszcze świt i do jej "występu "był cały dzień..:)...baloniki na drucikach..obważanki..wata cukrowa..nie skorzystałam ..Po krótkiej rozmowie z miłym strażnikiem miejskim, który wskazał mi droge, pognałam/choc to też pewnie słowo na wyrost..:)/ wzdłuż pól golfowych trasą rowerową R-4 przez Łąkę, Wisłę Małą, Wisłę Wielką,wzdłuż jeziora Goczałkowickiego aż do rynku w Strumieniu..raz wpadłam w błoto przez moje gapiostwo, bo zaptrzyłam sie na stuletnie dęby i hasającą wiewiórkę..:)
Na rynku w Strumieniu dłuższa przerwa, uzupełnienie wody, jakieś tam lody i dalej na trasę szybkiego ruchu STRUMIEŃ - WISŁA tzw.Wiślanka..pobocze..ech szkoda gadać..parę razy "śmierć zajrzała mi w oczy..ale co tam..jechałam dalej..postoje wprawdzie minutowe lub dwu ale coraz częstsze..słońce zbliżało się do zenitu...w końcu jest...tabliczka zielona z napisem USTROŃ...miałam ochotę ją ucałować...:):) potem juz ostatni/ chyba najgorszy podjazd/ pod samo sanatorium Rownica i spotkanie z ojcem i resztą rodziny, która spokojnie jechała sobie autem..:)
Ja wiem , że te 77,7 km to nic..tu na bikestatsie są tacy, którzy robią nie takie trasy, że to żaden wyczyn na tym forum, ale to takie moje małe zwyciestwo..teraz wiem, że poradzę sobie nie z takimi trasami..:)
Jeden mój znajomy twierdził , ze to tak blisko, że szkoda sobie głowy zawracać..no trudno..dla mnie to kamień milowy...:):)
W Ustroniu było tak miło i sympatycznie , że się troszkę zasiedziałam...więc powrót mozliwy był już tylko samochodem..ale wiem , że tego dnia nie było na mnie mocnych..:):) Wieczorem wyskoczyłam na niezdrowe pierogi do restauracji Enklawa na Czułowie i w tej euforii nawet postawiłam je mojej koleżance Joli..:):)
Niedzielny poranek..w związku z tym ,że mój tata jest w sanatorium w Ustroniu a był DZIEŃ OJCA, postanowiłam go odwiedzić ..na rowerze..:) to było dla mnie takie wyzwanie..głównie psychologiczne..nigdy nie byłam dalej jak za miedzą..nie wiedziałam czy dam radę..w końcu swoje lata już mam..:)nie wiem czy ktoś wierzył we mnie..chyba ja sama nie wierzyłam czy dam radę..miałam więc zapas picia i telefon i kontakt z samochodem/halo czy to wóz?/ gdyby trzeba było mnie zgarnąć z drogi..jednym słowem pełna asekuracja..:):)
Do Pszczyny luzik , drogę znam na pamięć..W Pszczynie natrafiłam na przygotowania do festynu, którego główną "atrakcją" miała być podobno Mandaryna...ooo jak dobrze, że to był jeszcze świt i do jej "występu "był cały dzień..:)...baloniki na drucikach..obważanki..wata cukrowa..nie skorzystałam ..Po krótkiej rozmowie z miłym strażnikiem miejskim, który wskazał mi droge, pognałam/choc to też pewnie słowo na wyrost..:)/ wzdłuż pól golfowych trasą rowerową R-4 przez Łąkę, Wisłę Małą, Wisłę Wielką,wzdłuż jeziora Goczałkowickiego aż do rynku w Strumieniu..raz wpadłam w błoto przez moje gapiostwo, bo zaptrzyłam sie na stuletnie dęby i hasającą wiewiórkę..:)
Na rynku w Strumieniu dłuższa przerwa, uzupełnienie wody, jakieś tam lody i dalej na trasę szybkiego ruchu STRUMIEŃ - WISŁA tzw.Wiślanka..pobocze..ech szkoda gadać..parę razy "śmierć zajrzała mi w oczy..ale co tam..jechałam dalej..postoje wprawdzie minutowe lub dwu ale coraz częstsze..słońce zbliżało się do zenitu...w końcu jest...tabliczka zielona z napisem USTROŃ...miałam ochotę ją ucałować...:):) potem juz ostatni/ chyba najgorszy podjazd/ pod samo sanatorium Rownica i spotkanie z ojcem i resztą rodziny, która spokojnie jechała sobie autem..:)
Ja wiem , że te 77,7 km to nic..tu na bikestatsie są tacy, którzy robią nie takie trasy, że to żaden wyczyn na tym forum, ale to takie moje małe zwyciestwo..teraz wiem, że poradzę sobie nie z takimi trasami..:)
Jeden mój znajomy twierdził , ze to tak blisko, że szkoda sobie głowy zawracać..no trudno..dla mnie to kamień milowy...:):)
W Ustroniu było tak miło i sympatycznie , że się troszkę zasiedziałam...więc powrót mozliwy był już tylko samochodem..ale wiem , że tego dnia nie było na mnie mocnych..:):) Wieczorem wyskoczyłam na niezdrowe pierogi do restauracji Enklawa na Czułowie i w tej euforii nawet postawiłam je mojej koleżance Joli..:):)
Dane wycieczki:
Km: | 91.10 | Km teren: | 15.30 | Czas: | 05:20 | km/h: | 17.08 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |