Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2007
Dystans całkowity: | 1007.50 km (w terenie 266.10 km; 26.41%) |
Czas w ruchu: | 56:53 |
Średnia prędkość: | 17.71 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 41.98 km i 2h 22m |
Więcej statystyk |
TYCHY/dom/ - MĄKOŁOWIEC - KATOWICE
Sobota, 30 czerwca 2007 | dodano:30.06.2007Kategoria zosia samosia
TYCHY/dom/ - MĄKOŁOWIEC - KATOWICE PODLESIE - i powrót
Oczywiście, chyba jakiś pech mnie prześladuje w okolicach Podlesia..Oberwanie chmury i jedno marne drzewo w szczerym polu..trochę postałam, ale ,że by ło to kompletnie bez sensu ruszyłam w drogę powrotną do domu..przemokłam , utytłałam się w błocie a na koniec się okazało, że w Tychach świeci piękne słońce i wogóle nie padało...:(:( za to niezła średnia jak na mnie..:):)
Oczywiście, chyba jakiś pech mnie prześladuje w okolicach Podlesia..Oberwanie chmury i jedno marne drzewo w szczerym polu..trochę postałam, ale ,że by ło to kompletnie bez sensu ruszyłam w drogę powrotną do domu..przemokłam , utytłałam się w błocie a na koniec się okazało, że w Tychach świeci piękne słońce i wogóle nie padało...:(:( za to niezła średnia jak na mnie..:):)
Dane wycieczki:
Km: | 17.00 | Km teren: | 2.40 | Czas: | 00:50 | km/h: | 20.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - PAPROCANY - CIELMICE
Piątek, 29 czerwca 2007 | dodano:29.06.2007Kategoria zosia samosia
TYCHY/dom/ - PAPROCANY - CIELMICE - ŚWIERCZYNIEC/bar Skrzat/ - BOJSZOWY - JEDLINA - WOLA - i powrót...
Jak już jechałam to było bardzo fajnie..z każdą inutą wyglądało coraz więcej słonca..:) najgorzej jednak było wyjść z domu..musiałam stoczyć walkę z leniem , który we mnie siedział..:):) no i wycieczkę też musiałam skrócić, bo za niedługo rozpoczynam turniej "w buraka" i muszę chłopcom skopać tyłki..:):)
Jak już jechałam to było bardzo fajnie..z każdą inutą wyglądało coraz więcej słonca..:) najgorzej jednak było wyjść z domu..musiałam stoczyć walkę z leniem , który we mnie siedział..:):) no i wycieczkę też musiałam skrócić, bo za niedługo rozpoczynam turniej "w buraka" i muszę chłopcom skopać tyłki..:):)
Dane wycieczki:
Km: | 48.90 | Km teren: | 8.70 | Czas: | 02:47 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - /praca/ - CZUŁÓW
Środa, 27 czerwca 2007 | dodano:27.06.2007Kategoria zosia samosia
TYCHY/dom/ - /praca/ - CZUŁÓW - WYGORZELE - LASY MURCKOWSKIE - KATOWICE MURCKI - MUCHOWIEC - KATOWICE OCHOJEC - KATOWICE MURCKI - WYGORZELE - CZUŁÓW - TYCHY/dom/
Udało się skończyć wcześniej pracę..więc kolejne podejście na zdobycie Muchowca...:):)
Udało się skończyć wcześniej pracę..więc kolejne podejście na zdobycie Muchowca...:):)
Dane wycieczki:
Km: | 62.10 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:25 | km/h: | 18.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - LĘDZINY - TYCHY
Wtorek, 26 czerwca 2007 | dodano:26.06.2007
TYCHY/dom/ - LĘDZINY - TYCHY /dom/
Miałam dziś nie wychodzić na rower...od rana miałam kiepski dzień, kiepski i tak za małoobrazowe słowo...:(:( oczy jak królik od płaczu etc...no takie tam babskie histerie..:(:(
A tu dzwonek do drzwi a w nich mój ukochany rowerzysta Zenith..:)
I żeby nie zabłądził, a wierzcie mi ma talent!!, podholowałam go do Lędzin i w związku z tym że szarzało juz a ja jeżdże zdecydowanie wolniej niż on więc każde z nas pognało w swoim kierunku..Grzesiek do DG a ja do domku..:):)
i tym sposobem dzień który zaczął się marnie wcale marnie nie skończył się/ Panie Kubo czasami zdarzają się jednak wyjątki/..:)
Miałam dziś nie wychodzić na rower...od rana miałam kiepski dzień, kiepski i tak za małoobrazowe słowo...:(:( oczy jak królik od płaczu etc...no takie tam babskie histerie..:(:(
A tu dzwonek do drzwi a w nich mój ukochany rowerzysta Zenith..:)
I żeby nie zabłądził, a wierzcie mi ma talent!!, podholowałam go do Lędzin i w związku z tym że szarzało juz a ja jeżdże zdecydowanie wolniej niż on więc każde z nas pognało w swoim kierunku..Grzesiek do DG a ja do domku..:):)
i tym sposobem dzień który zaczął się marnie wcale marnie nie skończył się/ Panie Kubo czasami zdarzają się jednak wyjątki/..:)
Dane wycieczki:
Km: | 26.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 17.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY /dom/ - /praca/
Poniedziałek, 25 czerwca 2007 | dodano:25.06.2007Kategoria praca i takie tam kręcenie się
TYCHY /dom/ - /praca/ - /dom/
Takie małe co nie co żeby nie "zardzewieć"....
zwierzyna: żmija w lesie paprocańskim , dopiero ją rozpoznałam jak wjechałam na nią kołem..myślałam , że to patyk..:) ale się zamaskowała
a wogóle to podobno jest plaga żmij w naszych okolicach...brrrr
Takie małe co nie co żeby nie "zardzewieć"....
zwierzyna: żmija w lesie paprocańskim , dopiero ją rozpoznałam jak wjechałam na nią kołem..myślałam , że to patyk..:) ale się zamaskowała
a wogóle to podobno jest plaga żmij w naszych okolicach...brrrr
Dane wycieczki:
Km: | 27.10 | Km teren: | 2.70 | Czas: | 01:40 | km/h: | 16.26 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - KOBIÓR - PSZCZYNA
Niedziela, 24 czerwca 2007 | dodano:24.06.2007Kategoria zosia samosia, dluga trasa
TYCHY/dom/ - KOBIÓR - PSZCZYNA - ŁĄKA - STRUMIEŃ - OCHABY - SKOCZÓW - USTROŃ
Niedzielny poranek..w związku z tym ,że mój tata jest w sanatorium w Ustroniu a był DZIEŃ OJCA, postanowiłam go odwiedzić ..na rowerze..:) to było dla mnie takie wyzwanie..głównie psychologiczne..nigdy nie byłam dalej jak za miedzą..nie wiedziałam czy dam radę..w końcu swoje lata już mam..:)nie wiem czy ktoś wierzył we mnie..chyba ja sama nie wierzyłam czy dam radę..miałam więc zapas picia i telefon i kontakt z samochodem/halo czy to wóz?/ gdyby trzeba było mnie zgarnąć z drogi..jednym słowem pełna asekuracja..:):)
Do Pszczyny luzik , drogę znam na pamięć..W Pszczynie natrafiłam na przygotowania do festynu, którego główną "atrakcją" miała być podobno Mandaryna...ooo jak dobrze, że to był jeszcze świt i do jej "występu "był cały dzień..:)...baloniki na drucikach..obważanki..wata cukrowa..nie skorzystałam ..Po krótkiej rozmowie z miłym strażnikiem miejskim, który wskazał mi droge, pognałam/choc to też pewnie słowo na wyrost..:)/ wzdłuż pól golfowych trasą rowerową R-4 przez Łąkę, Wisłę Małą, Wisłę Wielką,wzdłuż jeziora Goczałkowickiego aż do rynku w Strumieniu..raz wpadłam w błoto przez moje gapiostwo, bo zaptrzyłam sie na stuletnie dęby i hasającą wiewiórkę..:)
Na rynku w Strumieniu dłuższa przerwa, uzupełnienie wody, jakieś tam lody i dalej na trasę szybkiego ruchu STRUMIEŃ - WISŁA tzw.Wiślanka..pobocze..ech szkoda gadać..parę razy "śmierć zajrzała mi w oczy..ale co tam..jechałam dalej..postoje wprawdzie minutowe lub dwu ale coraz częstsze..słońce zbliżało się do zenitu...w końcu jest...tabliczka zielona z napisem USTROŃ...miałam ochotę ją ucałować...:):) potem juz ostatni/ chyba najgorszy podjazd/ pod samo sanatorium Rownica i spotkanie z ojcem i resztą rodziny, która spokojnie jechała sobie autem..:)
Ja wiem , że te 77,7 km to nic..tu na bikestatsie są tacy, którzy robią nie takie trasy, że to żaden wyczyn na tym forum, ale to takie moje małe zwyciestwo..teraz wiem, że poradzę sobie nie z takimi trasami..:)
Jeden mój znajomy twierdził , ze to tak blisko, że szkoda sobie głowy zawracać..no trudno..dla mnie to kamień milowy...:):)
W Ustroniu było tak miło i sympatycznie , że się troszkę zasiedziałam...więc powrót mozliwy był już tylko samochodem..ale wiem , że tego dnia nie było na mnie mocnych..:):) Wieczorem wyskoczyłam na niezdrowe pierogi do restauracji Enklawa na Czułowie i w tej euforii nawet postawiłam je mojej koleżance Joli..:):)
Niedzielny poranek..w związku z tym ,że mój tata jest w sanatorium w Ustroniu a był DZIEŃ OJCA, postanowiłam go odwiedzić ..na rowerze..:) to było dla mnie takie wyzwanie..głównie psychologiczne..nigdy nie byłam dalej jak za miedzą..nie wiedziałam czy dam radę..w końcu swoje lata już mam..:)nie wiem czy ktoś wierzył we mnie..chyba ja sama nie wierzyłam czy dam radę..miałam więc zapas picia i telefon i kontakt z samochodem/halo czy to wóz?/ gdyby trzeba było mnie zgarnąć z drogi..jednym słowem pełna asekuracja..:):)
Do Pszczyny luzik , drogę znam na pamięć..W Pszczynie natrafiłam na przygotowania do festynu, którego główną "atrakcją" miała być podobno Mandaryna...ooo jak dobrze, że to był jeszcze świt i do jej "występu "był cały dzień..:)...baloniki na drucikach..obważanki..wata cukrowa..nie skorzystałam ..Po krótkiej rozmowie z miłym strażnikiem miejskim, który wskazał mi droge, pognałam/choc to też pewnie słowo na wyrost..:)/ wzdłuż pól golfowych trasą rowerową R-4 przez Łąkę, Wisłę Małą, Wisłę Wielką,wzdłuż jeziora Goczałkowickiego aż do rynku w Strumieniu..raz wpadłam w błoto przez moje gapiostwo, bo zaptrzyłam sie na stuletnie dęby i hasającą wiewiórkę..:)
Na rynku w Strumieniu dłuższa przerwa, uzupełnienie wody, jakieś tam lody i dalej na trasę szybkiego ruchu STRUMIEŃ - WISŁA tzw.Wiślanka..pobocze..ech szkoda gadać..parę razy "śmierć zajrzała mi w oczy..ale co tam..jechałam dalej..postoje wprawdzie minutowe lub dwu ale coraz częstsze..słońce zbliżało się do zenitu...w końcu jest...tabliczka zielona z napisem USTROŃ...miałam ochotę ją ucałować...:):) potem juz ostatni/ chyba najgorszy podjazd/ pod samo sanatorium Rownica i spotkanie z ojcem i resztą rodziny, która spokojnie jechała sobie autem..:)
Ja wiem , że te 77,7 km to nic..tu na bikestatsie są tacy, którzy robią nie takie trasy, że to żaden wyczyn na tym forum, ale to takie moje małe zwyciestwo..teraz wiem, że poradzę sobie nie z takimi trasami..:)
Jeden mój znajomy twierdził , ze to tak blisko, że szkoda sobie głowy zawracać..no trudno..dla mnie to kamień milowy...:):)
W Ustroniu było tak miło i sympatycznie , że się troszkę zasiedziałam...więc powrót mozliwy był już tylko samochodem..ale wiem , że tego dnia nie było na mnie mocnych..:):) Wieczorem wyskoczyłam na niezdrowe pierogi do restauracji Enklawa na Czułowie i w tej euforii nawet postawiłam je mojej koleżance Joli..:):)
Dane wycieczki:
Km: | 91.10 | Km teren: | 15.30 | Czas: | 05:20 | km/h: | 17.08 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - CZUŁÓW - WYGORZELE
Sobota, 23 czerwca 2007 | dodano:23.06.2007Kategoria zosia samosia
TYCHY/dom/ - CZUŁÓW - WYGORZELE - LAS MURCKOWSKI - KATOWICE MURCKI - STAW JANINA/bar Rybaczówka/ - GISZOWIEC - KATOWICE OCHOJEC - KOSTUCHNA - PODLESIE - CZUŁÓW - TYCHY/dom/
Wszystko zgodnie z planem..:) górka murckowska od ostatniego razu wcale nie była mniejsza..:( ..ale zato nad stawem Janina w barze Rybaczówka odbywał się festyn i dziwnym trafem zaczął padać deszcz...nie miałam wyboru, musiałam więc posłuchać "koncertu" z gatunku disco kotlet..dobrze ,że krótko padało..:):)no a potem miało być lotnisko na Muchowcu, a jak w końcu wyjechałam z lasu to "wpadłam" na tablice z napisem Kostuchna..:):)
Miało być tak pięknie a było jak zwykle...:):)
Krzychu, mam nadzieję, że w końcu z Twoją pomocą dotrę do centruma Katowice...:):)
Wszystko zgodnie z planem..:) górka murckowska od ostatniego razu wcale nie była mniejsza..:( ..ale zato nad stawem Janina w barze Rybaczówka odbywał się festyn i dziwnym trafem zaczął padać deszcz...nie miałam wyboru, musiałam więc posłuchać "koncertu" z gatunku disco kotlet..dobrze ,że krótko padało..:):)no a potem miało być lotnisko na Muchowcu, a jak w końcu wyjechałam z lasu to "wpadłam" na tablice z napisem Kostuchna..:):)
Miało być tak pięknie a było jak zwykle...:):)
Krzychu, mam nadzieję, że w końcu z Twoją pomocą dotrę do centruma Katowice...:):)
Dane wycieczki:
Km: | 48.80 | Km teren: | 12.50 | Czas: | 02:43 | km/h: | 17.96 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
TYCHY/dom/ - CZUŁÓW - WYGORZELE
Piątek, 22 czerwca 2007 | dodano:22.06.2007Kategoria zosia samosia
TYCHY/dom/ - CZUŁÓW - WYGORZELE - LAS MURCKOWSKI - ZAMOŚCIE - LĘDZINY - JAROSZOWICE - CZUŁÓW - TYCHY/dom/
Fajna wycieczka..mogłaby się nawet przedłużyć, ale musiałam spoglądać na zegarek, bo wieczorem odwoziłam Gosie na lotnoisko do Balic..
Ogólnie było bardzo fajnie, trochę utytłałam rower jeżdżąc po lesie, bo na dróżkach leśnych było dość grząsko i sporo kałuż...
zwierzyna: stado sarenek w liczbie 6 szt pasło sie spokojnie na polance i nic sobie nie robiło z mojego "podglądactwa"..a jedna z nich była czarna, albo przynajmnie ciemna...mam nadzieję, że nie była to tzw "czarna owca"...:):)
Fajna wycieczka..mogłaby się nawet przedłużyć, ale musiałam spoglądać na zegarek, bo wieczorem odwoziłam Gosie na lotnoisko do Balic..
Ogólnie było bardzo fajnie, trochę utytłałam rower jeżdżąc po lesie, bo na dróżkach leśnych było dość grząsko i sporo kałuż...
zwierzyna: stado sarenek w liczbie 6 szt pasło sie spokojnie na polance i nic sobie nie robiło z mojego "podglądactwa"..a jedna z nich była czarna, albo przynajmnie ciemna...mam nadzieję, że nie była to tzw "czarna owca"...:):)
Dane wycieczki:
Km: | 34.10 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 19.49 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Po kilkugodzinnym siedzeniu
Czwartek, 21 czerwca 2007 | dodano:21.06.2007Kategoria praca i takie tam kręcenie się
Po kilkugodzinnym siedzeniu za kólkiem na trasie TYCHY - LUBLIN - TYCHY nie mogąc już patrzeć na samochód , do pracy pojechałam moim bikiem..:) wracałam szybko i to w deszczu, a i tak zdążyłam przed burzową nawałnicą moknąc tylko tak sobie średnio..:):)
Myślałam , że coś więcej rozprostuję nogi..niestety, pogoda nie pozwoliła..:(
Myślałam , że coś więcej rozprostuję nogi..niestety, pogoda nie pozwoliła..:(
Dane wycieczki:
Km: | 5.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:17 | km/h: | 19.41 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Tychy/dom/ - MĄKOŁOWIEC/księgowa/ - KATOWICE
Wtorek, 19 czerwca 2007 | dodano:19.06.2007Kategoria praca i takie tam kręcenie się
Tychy/dom/ - MĄKOŁOWIEC/księgowa/ - KATOWICE PODLESIE - CZUŁÓW - /dom/ - /praca/ - KOBIÓR - TYCHY/dom/
Ostatnie sprawy u księgowej przed jej urlopem..szkoda, że to nie mój urlop..:( ..no trudno..może się doczekam..
Ostatnie sprawy u księgowej przed jej urlopem..szkoda, że to nie mój urlop..:( ..no trudno..może się doczekam..
Dane wycieczki:
Km: | 47.00 | Km teren: | 5.20 | Czas: | 02:27 | km/h: | 19.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |